Nie rozumiem – felieton marcowy

Szkic przedstawiający pióro i kałamarz

Głupich nie sieją,
sami się rodzą

Przysłowie polskie

Od wielu lat, co miesiąc piszę felieton i publikuję go na stronie Ośrodka. Czasem powstaje on szybko, słowa same się tłoczą i ledwo nadążam je notować. Innym razem pisząc na wymyślony temat z trudem znajduję zdania, plączę się, wiele razy zaczynam od nowa, aż wreszcie powstaje coś zupełnie innego niż zamierzałam. Zwykle piszę o tym, co jest ważne dla Ośrodka, nauczycieli, szkół i oświaty, a nawet dla całej Polski. Piszę o tym co mnie w taki czy inny sposób poruszyło, zdenerwowało lub wzruszyło. Czasem skupiam się na pięknie przyrody, majestacie gór, tych wszystkich ulotnych chwil, dzięki którym stajemy się lepsi. Teraz jest inaczej…

Od kilku dni czuję się dziwnie. To nie tak, że rano mam problem ze wstaniem z łóżka i nic mi się nie chce. Wstaję. Wychodzę. Pracuję. Rozmawiam z rodziną i znajomymi w pracy. Zauważam nieśmiałe przebłyski wiosny i krokusy zakwitające na trawnikach. Kwitnące na przekór nocnym przymrozkom. Na przekór zapowiadanym opadom śniegu. Niosące nadzieję, że jednak coś się zmieni. Na przekór.

Ale jednak coś jest inaczej. Widać to w oczach moich rozmówców. Widać to w tym, jak coraz częściej zapada między nami milczenie. Czujemy to w naszych sercach. I przychodzi mi wtedy na myśl, że człowiek uczy się całe życie i głupi umiera. Bo ja nie rozumiem. Nie rozumiem, jak można wejść do cudzego domu, wymordować i okraść gospodarzy, a potem mówić, że zrobiliśmy to we własnej obronie. Nie rozumiem, jak można zrzucać bomby na pomniki, kościoły, szpitale i domy zwykłych ludzi. Nie rozumiem, jak można chodzić po ulicach cudzego miasta i oznaczać cele dla przyszłych ataków, strzelać do przypadkowych przechodniów, rabować sklepy.

Gołąbek pokoju na tle flagi Ukrainy

Tuż za naszą granicą trwa wojna. No dobrze, w takiej sytuacji musimy coś zrobić. Sankcje są potrzebne, by w pokojowy sposób wywrzeć presją, by przekonać o tym, że dalsza agresja nie będzie bezkarna. Ale nie rozumiem, jak można pójść na dworzec i zaatakować ludzi, bo ktoś coś kiedyś powiedział, bo mają inny kolor skóry. Nie rozumiem, jak można pójść na cmentarz i zniszczyć pomniki i groby, bo oni byli innej „niewłaściwej” narodowości. Nie rozumiem, jak można atakować restaurację, bo ma nazwę, która nam się kojarzy z określoną narodowością. Jak można próbować zmienić nazwę potrawy, bo użyto w niej konkretnego przymiotnika. Czy niedługo nie można już będzie czytać dzieł Dostojewskiego, Puszkina, Bułhakowa? Nie rozumiem, dokąd to wszystko zmierza…

I dlatego, choć rzadko zwracam się do sił wyższych, tym razem poproszę:

Święty Jerzy, ty który pokonałeś smoka, wstaw się za nami. Niech się wydarzy cud.

Хай живе Україна!

Agnieszka Borowiecka
marzec 2022