Kiedy te święta, już nie mam siły,
nie sprzątam więcej, bunt na pokładzie…
Lecz wtedy świateł choinki blask miły
ciepłym odblaskiem na dom się kładzie…
Grudzień. Zima. Święta.
Zimy jakoś nie widać, tyle, że dzień krótki. Wstajesz – ciemno, wracasz z pracy – ciemno, a nawet jak przez przypadek jesteś na zewnątrz w środku dnia, to też jakoś tak pochmurno i ciemnawo. Niedawno jadąc nieco później do pracy usłyszałam Popatrz słońce!. Gdzie? – zapytałam. O tam, wieżowiec podświetliło… Rzeczywiście, tuż poniżej chmury przeszklona ściana jednego z wieżowców w centrum Warszawy była nieco jaśniejsza i bardziej błyszcząca. Tyle słońca to jednak ciut za mało.
Grudzień to czas przedświąteczny. Już po Wszystkich Świętych sklepy mamią reklamami znakomitych, tanich i absolutnie niezbędnych prezentów oraz innych przedmiotów, które pomogą się przygotować do świąt. Same posprzątają, upieką, zapakują, a może nawet będą za nas świętować? A w radiu ciągle słychać reklamy podkreślające Jestem prawdziwym Mikołajem! Czy ktoś jeszcze wierzy w jego istnienie?

Dzieci się pewnie jeszcze ciągle cieszą na myśl o świętach. Nawet jeśli otoczenie i media społecznościowe skutecznie odarły je z iluzji Świętego Mikołaja wkradającego się przez komin (gdzie w blokach znajdziemy kominy!), by podrzucić grzecznym prezenty, a niegrzecznym – rózgi. Prezenty zapewne się znajdą, a przy tym czeka nas tyle wolnego! Dla sprytnych i wtajemniczonych przerwa świąteczna może rozciągnąć się na prawie dwa tygodnie!
Znowu ten koszmar. Co rok to samo.
Co dać w prezencie? To jakiś amok.
Wchodzę do sklepu… już jestem spięty.
Patrzę – a tu w y ł ą c z n i e prezenty.
Mnóstwo. A kasy za mało. Lecz
jest w tej mnogości gorszy dylemat.
Gdy chce się kupić konkretną rzecz,
to okazuje się, że nic nie ma. (…)
Marek Majewski, Prezenty
Większości z nas święta Bożego Narodzenia kojarzą się bardziej z bieganiem po sklepach z przerażeniem w oczach i myślą: co by tu jeszcze, co by tu…, oby nie zabrakło… Do tego dochodzi przymus wysprzątania mieszkania na wysoki połysk, ubrania choinki, nagotowania potraw dla plutonu wojska i na koniec – zgrania terminów wizyt wigilijnych oraz w pierwszy i drugi dzień świąt. A potem teoretycznie można by już odetchnąć, ale Sylwester i Nowy Rok za pasem, a koniec roku kalendarzowego to dla wielu osób czas rozliczeń i podsumowań. I tylko czasem przemknie myśl – czy to wszystko jest naprawdę potrzebne…
Mimo wszystko, ten zapach choinki i świeżo pieczonego ciasta, zmieszany z wonią pasty do podłogi i nieokreślonym poczuciem świeżości charakterystycznym dla świeżo wysprzątanego domu czekającego na wigilijnych gości… Jest w tym coś nostalgicznego.
Dlatego na zakończenie przytoczę wiersz „Życzenia” Marka Majewskiego, który znakomicie pasuje do tego niepowtarzalnego czasu w roku, ale i do całego naszego życia:
By w naszych sercach tlił się płomyk,
który pozwala śmiać się z siebie,
by zawsze mogły nasze domy
nie oszukanym pachnieć chlebem,
by nam się chciało wyjść z tych domów
i, miast na serial, pójść po grani,
żeby nam zawsze miał kto pomóc
(wtedy możemy gwizdać na „nich”)
i wreszcie szczęścia, co się nie da
ani wykupić, ani sprzedać,
tylko tak dziwnie jest z tym szczęściem:
– masz go tym więcej, im dasz więcej…
Żebyśmy mogli przy tym święcie
dawać go innym jak najwięcej.
Pogodnych i spokojnych świąt Bożego Narodzenia.
Agnieszka Borowiecka
grudzień 2025