Fanaberyjny – felieton grudniowy

Szkic przedstawiający pióro i kałamarz

Fanaberie – grymasy, kaprysy, fochy
rzeczy wyszukane, bez których można by się obejść
Brewerie – zachowanie zakłócające porządek,
wywołujące zamieszanie;
burda, kłótnia, awantura
Słownik sjp.pl

Listopad pokazał, że nie jest taki płaczliwy, jak go malują i na koniec nieźle przymroził nam nosy. Za to grudzień w tym roku okazał się nie taki srogi, jak dawniej. Rzekłabym nawet, iż jest podejrzanie fanaberyjny. Już drugiego dnia przegnał mróz, a potem raczył nas na przemian deszczem i mgłami, czasem lekko sypnął śniegiem. Myślałby kto, że to marzec, a nie grudzień. W Warszawie widziałam przyprószone na biało samochody i trawniki tylko raz, w środku nocy. Rano już padał deszcz. Podobno w Karkonoszach pojawiły się zaspy. Ale jak wczytałam się dokładniej, to okazało się, że miały raptem pół metra – to co to za zaspy!

Oglądałam długoterminowe prognozy na święta i resztę zimy. Nie wyglądały zachęcająco, przynajmniej dla narciarzy. Śniegu podobno niewiele, za to po kilka stopni na plusie i deszcz. Zima mało jakoś zimowo się zapowiada i o białych świętach lepiej zapomnieć. Przynajmniej Bożego Narodzenia, z Wielkanocą może być różnie. Pocieszam się tylko myślą, że prognozy długoterminowe rzadko się sprawdzają, a ta na dodatek była amerykańska. Co tam oni wiedzą o naszej pogodzie!

Jakby na to nie patrzeć, skoro zimy za oknem jak na lekarstwo, czas zadbać o zimę w szkole. Na informatyce w młodszych klasach można zrobić zimowy projekt w Scratchu, w starszych zaprogramować płatki Kocha lub fraktalne choinki. Na matematyce policzyć, ile płatków śniegu zmieści się w szklance. Na przyrodzie zastanowić się, po co jest nam potrzebna zima i co z niej mają zwierzęta. Na plastyce przygotować gwiazdkę na choinkę i inne ozdoby świąteczne… Oj, jest co robić, byle czasu starczyło.

 

A ostatnio czas także zaczął wyprawiać jakieś brewerie. Najpierw płynie powoli, każda sekunda zdaje się trwać godzinę. Później okazuje się, że gdzieś nam umknęły niezbędne minuty i autobus, na który się śpieszyliśmy, odjechał przed chwilą, termin oddania pracy minął bezpowrotnie, a wysprzątanie domu na święta zakończy się najwcześniej w marcu. Oby najbliższego roku. Ale postanowiłam przestać się tym przejmować i spokojnie robić swoje. A potem na myśl o fanaberiach grudnia i breweriach czasu postanowiłam – nic to, przetrwamy. A potem pod koniec grudnia, na powitanie Nowego Roku zwrócimy się do sąsiada z toastem W ręce waćpana perswaduję!, a on nam odpowie Grzeczność pańska moim obowiązkiem. A później to samo skierujemy do sąsiadki W ręce waćpanny perswaduję!, a ona odpowie skromnie Ależ bynajmniej. Jak za starych dobrych czasów, gdy zima witała nas śniegiem, zaspami i noworocznym kuligiem na saniach ciągniętych przez rącze rumaki.

Białych i radosnych Świąt oraz wszystkiego najlepszego w Nowym Roku
Agnieszka Borowiecka
Grudzień 2018